"Miś pluszowy"

Miś pluszowy - popatrzcie sami –
siedzi na mojej półce z książkami.
Mam dużo książek. Książek jest tyle,
że gdy je liczę, ciągle się mylę.
A miś ciekawie zerka przez ramię,
On zna je pewnie wszystkie na pamięć...



"NIEDŹWIEDZIE BUTY"
Wanda Grodzieńska

Raz niedźwiedź ryknął zbolałym głosem:
- I cóż mi z futra, gdy stopy bose?
Tak się zatroskał o swoje pięty,
Że zaczął szarpać żelazne pręty,
A potem z klatki wysunął łapę
I zwiedzających prosił o datek,
Aby uzbierać choć dwieście złotych
I kupić sobie zimowe boty.
Nikt nie rozumiał mowy niedźwiedziej,
Lecz pewien szewczyk pomógł mu w biedzie.
Był to, jak mówią szewczyk-włóczykij,
Co znał na świecie wszystkie języki...
Pobiegł do domu i wnet misiowi
Przyniósł dwie pary butów skórkowych.
Miś włożył buty i aż z radości
Zaraz do siebie zaprosił gości.
Idą sąsiedzi, prezenty niosą.
A niedźwiedź? Niedźwiedź znów chodzi boso!
- Gzie twoje buty? – pytają wokół.
A miś ociera łapą łzę w oku:
- Ach, zapachniały tak pięknie sadłem,
Że je na obiad niechcący zjadłem...



„POŻEGNALNA WIZYTA”
Halina Szayerowa

- Wiecie, co się stało?
- Coo?
- Miś uciekł z zoo.

W samo południe, pięć przed dwunastą,
miś bez opieki wyszedł na miasto.
Mówię wam jako naoczny świadek,
gdyż jak detektyw szłam jego śladem.
Miś wpierw po sklepach chodził dopóty,
aż dobrał sobie wygodne buty
oraz kapelusz na czubek głowy,
lecz – według miasta – bardzo twarzowy!
A że to jednak przecież Warszawa,
nie pożałował nawet na krawat.
Potem kwiaciarnię nosem wyniuchał,
jesienny kwiatek wpiął do kożucha...
i wystrojony pięknie... że proszę! –
z wizytą poszedł.

W szkolnej świetlicy dzieci nie mało,
Więc z wejściem misia jak w ulu wrzało.
Wrzało? To mało! Entuzjazm – buchał!...
Dzieci chcą dotknąć bodaj kożucha!....
Bodaj kosmatą łapę uściskać!...
A jemy ? Uśmiech nie schodzi z pyska!...
Kłaniał się dzieciom w lewo i w prawo...
oszołomiony radosną wrzawą.
Jakieś smyk w łapę serce mu wtykał...
Serce jest sercem! Choćby z piernika!...
Ej, misiu, misiu! I twoje stare
serce zadrżało wzruszone darem....
W zamian swój podpis dał mu
w podarku...

Spocił się przy tym od pięt
do karku,
bo mu z pisaniem nie szło.
Po wtóre –
pisał nie piórem, ale... pazurem,
po trzecie – spać go brała ochota
i ziewał... ziewał... jak hipopotam
. - Dobranoc, dzieci!
Będzie mi smutno
bez was, kocha...-
W pół słowa utknął.

A wiecie, co się dalej stało?
Po śpiocha auto przyjechało,
i teraz w zoo śpi pod pierzyną,
i będzie spał... spał...
spał... spał... spał...
aż śniegi zginą.